poniedziałek, 26 listopada 2012

1.

Odkopane. Stare. Może będę kontynuować, może nie.

***

Było sobotnie popołudnie. Hugh siedział przed telewizorem z lampką wina w dłoni. Z braku lepszego zajęcia przerzucał kanały w poszukiwaniu czegoś co choć w najmniejszym stopniu by go zainteresowało.
Po chwili do dźwięku reklamy jakiegoś zapewne nie działającego środka przeciwbólowego dołączył jeszcze jeden. Dźwięk dzwonka do drzwi. Raz, po chwili znowu. Komuś widocznie bardzo zależało by się z nim zobaczyć.
Odłożył kieliszek na stolik, wyłączył telewizor i pomstując na tych którzy to w wolną sobotę nie dadzą człowiekowi odpocząć powlókł się do drzwi.  W progu stał mężczyzna przed trzydziestką, w dziwnych okularach przeciwsłonecznych i szerokim uśmiechem przyklejonym do twarzy.
- A, to ty. – Hugh niezbyt entuzjastycznie przywitał gościa. Wiedział, że jego pojawienie się może oznaczać tylko jedno. Nową robotę. – Wejdź.
Gość przeszedł przez próg wesołym krokiem po czym bez zbędnych ceregieli przeszedł do rzeczy.
- Słuchaj Hugh, tym razem musi być wyjątkowa. Taka jakiej jeszcze nie miałem, jakiej nikt nie miał! - nowo przybyły mężczyzna był niezwykle przejęty swoim nowym pomysłem.  – Chce żeby błyszczała, błyszczała na tle innych.
- W porządku, postaram się coś wykombinować.
Hugh nie pytał czy gość zostanie dłużej. Tak naprawdę modlił się w duchu by ten już sobie poszedł i przestał nieustannie gadać. Chciał mieć z powrotem swoje wolne, sobotnie popołudnie. Pozbył się mężczyzny zadziwiająco szybko i wrócił do salonu. Jednak nie po to by znów włączyć telewizor. Czekała go praca, a zadanie postawione przez gościa wcale nie było łatwe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz